W przeznaczonym dla maksymalnie 400 osób ośrodku dla imigrantów w środę było ich ponad 7 tys. Przez dwa kolejne dni na Lampedusę przybyło ich 10,5 tys. To niemal wyłącznie uciekinierzy z Tunezji. Mieszkańcy wyspy, których jest w sumie 6 tys., spontanicznie ruszyli z pomocą.

We wtorek i w środę okręty włoskiej straży przybrzeżnej przybijały do portu na wyspie bez przerwy, obładowane kolejnymi migrantami podjętymi na morzu. Opuszczają oni Tunezję w niewielkich, chybotliwych blaszanych łodziach. Wielu z nich tonie.

We wtorek tuż przed dopłynięciem do brzegu Lampedusy przewróciła się łódź z 45 migrantami. Utonęła pięciomiesięczna dziewczynka. Jej 16-letnią matką, Gambijką, zaopiekowali się włoscy psychologowie.

Brzeg Libii nie jest już głównym miejscem, z którego wypływają imigranci szukający lepszego życia w Europie. Teraz jest nim Tunezja, z której – przy pomyślnych wiatrach – droga na Lampedusę zajmuje zaledwie 8–10 godzin.

Wypływający stamtąd to ludzie, którzy przedostali się z Libii, ludzie z Sahelu i Afryki Zachodniej, którzy zdążyli już zwykle doznać prześladowania w Tunezji, oraz sami Tunezyjczycy, często całymi rodzinami. W odchodzącej od demokracji i pogrążonej w kryzysie Tunezji nawet chleb stał się towarem luksusowym.

Umowa UE i premier Meloni z Tunezją okazuje się fiaskiem

W lipcu Unia Europejska, na skutek zabiegów włoskiego rządu, zawarła z Tunezją układ, na mocy którego kraj ten miał – w zamian za europejskie pieniądze – powstrzymywać migrantów. „Modelowe" (wedle określenia prawicowej premier Włoch Giorgii Meloni) porozumienie okazuje się jak dotąd całkowitym fiaskiem.

Podejmowany w lipcu w Rzymie prezydent Tunezji Kais Saied nie tylko zlekceważył umowę z włoskim rządem i UE, ale właśnie podsycana przez niego nienawiść do cudzoziemców stała się przyczyną masowego exodusu z tego kraju. „Polowanie na czarnych" nasiliło się w Tunezji od 25 lutego, kiedy to Saied wezwał naród do obrony przed „podmianą etniczną".

Pospolite ruszenie z pomocą

W środę sytuacja w ośrodku na Lampedusie była bardzo napięta. Nie było nawet mowy o miejscu do spania dla każdego. Wielu opuściło ośrodek na własną rękę, w poszukiwaniu pomocy u mieszkańców wyspy. Imigranci, m.in. z Kamerunu i Gambii, wielu nieletnich, otrzymali pomoc w miejscowym kościele. „Parafia szybko się zorganizowała. Na schodach lokalnej plebanii rozdawano jedzenie potrzebującym, pojawili się wolontariusze z organizacji pozarządowych, rozmaitych stowarzyszeń i komitetów. Na imigrantów czekały garnki ryżu, suchary, lokalne przekąski, a tace z jedzeniem przynoszono z pobliskich restauracji" – opisują reporterzy „La Repubbliki".

Rząd Włoch krytykowany w Europie – i przez koalicjantów

Lampedusa pęka w szwach, tymczasem Niemcy właśnie ogłosiły zawieszenie przyjmowania migrantów z Włoch, oskarżając Rzym o niewywiązywanie się z umów dublińskich, a Francja zapowiedziała pełną blokadę przejść przez Alpy, zarzucając Włochom, że pozwalają, aby tą drogą imigranci docierali nielegalnie do Francji. Stosunki między trzema krajami są napięte – wystarczy przypomnieć, że Meloni uznała, że nie warto zapraszać do Rzymu na lipcową „wielką konferencję o migracji" przedstawicieli Niemiec i Francji.

Prawicowa, współtworząca koalicję rządową Liga oskarża Meloni, że jej polityka nie działa i należy przyjąć „bardziej zdecydowaną postawę". Zanim została premierem, Meloni głosiła konieczność zastosowania blokady morskiej wobec migrantów. Skończyło się na propagandzie. W tym roku dopłynęło do Włoch już 123 tys. ludzi – dwa razy więcej niż przez cały zeszły rok. Matteo Salvini, szef Ligi i wicepremier rządu, oświadcza, że wyokrętowania z ostatnich dwóch dni są „aktem wojny, wymierzonym w niewygodny rząd" – ale nie precyzuje, kto się go dopuścił.

„Nie mamy do czynienia z sytuacją kryzysową we Włoszech, bo w przeszłości też przybywało wielu migrantów, lecz z problemem operacyjnym na Lampedusie, dla którego trudno będzie znaleźć rozwiązania w najbliższej przyszłości" – mówi Flavio Di Giacomo, rzecznik włoskiego oddziału Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji (OIM) w rozmowie z neapolitańskim portalem Fanpage. „Kiedyś na Lampedusę docierało zaledwie kilka procent migrantów, teraz ponad połowa wszystkich przybywających do Włoch".

Di Giacomo zwraca uwagę, że „naprawdę dramatyczny jest kryzys humanitarny", ponieważ w tym roku w Morzu Śródziemnym utonęło już – według oficjalnych statystyk – ponad 2 tys. osób. „Z pewnością liczba ta jest większa, ponieważ migranci opuszczający Tunezję podróżują bardzo sfatygowanymi łodziami, które często toną i nikt o tym nawet nie wie" – dodaje rzecznik OIM.

  • obywatelle (she/her)@szmer.info
    link
    fedilink
    arrow-up
    3
    ·
    1 year ago

    Wyborcza.

    Dosłownie jeden akapit o tym, dlaczego ludzie masowo uciekają z Tunezji.

    Pierdylion akapitów o tym, co to znaczy dla Włoch, Francji, Niemiec, kto komu zamknie granice i kto komu winien jakie rzeczy, i czy imigranci nas zaleją czy nie.

    Jak ma być kurwa dobrze, skoro nie zachęca się ludzi do minimalnego zrozumienia PRZYCZYN.

    Tymczasem od dwóch lat w Tunezji panuje potworna recesja, w 2018 miał miejsce zamach stanu który nijak nie poprawił sytuacji, wręcz przeciwnie, pogorszył ją. Rasistowska polityka rządu nawołuje do dyskryminacji migrantów i uchodźców z “czarnych” części Afryki, co oczywiście jest jedynie próbą politycznego przykrycia skutków kryzysu gospodarczego (np. mówi cynicznie, że za niskie wskaźniki odpowiedzialni są właśnie przybysze). Pieniądz jest w tej chwili tańszy od śmieci, bo mimo nominalnej inflacji na poziomie 10% mamy prawie 40% bezrobocia i chujową siłę nabywczą przy jednoczesnym przeciążeniu gospodarki przez rządowe programy pomocowe zasilane z IMF, które nie są w stanie trafić do potrzebujących, bo zatrzymują się gdzieś w próżni . Ludzie nie są w stanie za te pieniądze kupić jedzenia, bo często po prostu go nie ma - krajowa produkcja nie nadąża, a Tunezja była przed wojną w Ukrainie jednym z większych importerów zboża. Mamy więc srogie transfery socjalne, które są de facto nic nie warte, bo i tak wystajesz na rynku i krzyczysz desperacko żeby ktoś zapłacił ci dinara za posprzątanie pokoju, albo jeszcze lepiej - żeby podzielił się żarciem.

    O tym, co dzieje się w Libii po ostatnich dramatycznych powodziach, nawet wspominać nie warto.